Rewolucja w zielonej komunikacji. 20 rodzajów greenwashingu, których lepiej się wystrzegać!

02/04/2024

Wraz z wejściem w życie unijnych dyrektyw „Empowering Consumers” oraz „Green Claims”[1] firmy diametralnie zmienią swoją komunikację na tematy środowiskowe. Nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzą. Już teraz warto przyjrzeć się claimom i oświadczeniom, bowiem w Polsce niezmiennie obowiązują przepisy zakazujące wprowadzania konsumentów w błąd[2]. UOKiK na ich podstawie już teraz prowadzi zresztą postępowania w sprawie 8 firm i bada, czy nie dopuściły się one greenwashingu. Czego zatem nie robić? Jakie znamy rodzaje greenwshingowych praktyk i jakie płyną z nich wnioski? Z jakich claimów, komunikatów i działań zrezygnować?

 

Od kilku lat trwa w najlepsze prawdziwy zalew zielonej komunikacji i swoista moda na ekologię. Firmy – pod naciskiem klientów zresztą – próbują wykazać, że są zielone i przyjazne dla środowiska, choć w ogromnej większości na razie tylko do tego aspirują. A my przyzwyczailiśmy się, że każdy podmiot może lub wręcz powinien mówić o środowisku, swoim stosunku do środowiska i swoim pozytywnym wpływie na środowisko. Czy słusznie? Czy wszyscy mają do tego mandat? I czy niższe emisje lub mniejsze zużycie plastiku uprawniają, by mówić, że produkt jest przyjazny? A może jest neutralny? Albo tylko mniej szkodzi?

 

Zalew ekologiczności

80% stron www i reklam zawiera „zielone twierdzenia”. Aż 45% z nich to „twierdzenia ukryte”, czyli mniej lub bardziej wyraźne sugestie, kolory i dźwięki, bez wyraźnych deklaracji. Już w 2010 r. w jednym z najstarszych badań na temat greenwashingu wykazano, że na jeden produkt przypadają ponad dwa twierdzenia o ekologiczności („The Sins of Greenwashing”, Terrachoice, 2010). CMA, brytyjski odpowiednik naszego UOKiK, szacuje, że rynek produktów najbardziej narażonych na greenwashing, czyli szybko zbywalnych, jest wart w UK 130 miliardów funtów rocznie. Według innych badań rynek produktów ekologicznych już w 2015 r. szacowano na 850 mld USD (dane przywołane w raporcie UNGC „Etyczna i odpowiedzialna komunikacja w biznesie”, 2023). Jest zatem o co walczyć!

Komunikacji na temat środowiska jest w naszym otoczeniu dużo, ale jej jakość (czyt. powiązanie z faktami) pozostawia wiele do życzenia. Aż 52% osób spotkało się w ciągu ostatniego miesiąca z twierdzeniami nieuprawnionymi, czyli greenwashingiem („Sustainability Sector Index”, Kantar, 2023). Jak wynika z ustaleń Komisji Europejskiej, 53% twierdzeń o ekologiczności to twierdzenia niejasne, niedostatecznie uzasadnione, a dla 40% z nich brakuje dowodów pozwalających ocenić ich zasadność. Trudno też osądzić, czy dane twierdzenie dotyczy firmy, czy produktu, czy jakiegoś wybranego elementu tego produktu (np. opakowania) czy wybranego etapu w jego cyklu życia (np. produkcji, ale już nie użytkowania przez klienta). Co gorsza, prawie 50% etykiet środowiskowych, czy też programów certyfikujących ma niedostateczną weryfikację, która nie pozwala określić kryteriów przyznania tytułu ani monitorować, czy po jakimś czasie produkt nadal spełnia te wymogi.

 

Rodzaje greenwashingu – co robić, a czego się wystrzegać

Od jakiegoś czasu zbieram różne rodzaje ryzykownych praktyk, pojawiające się w raportach, demaskatorskich analizach czy głośnych publikacjach. Przy okazji dodaję własne typy i zjawiska zgłoszone przez mądrych ludzi.  Nie po to, by kogoś piętnować, a po to, by wyciągać wnioski i uczyć się na błędach.

Ostatnio postanowiłam uporządkować te wszystkie praktyki według wytycznych, jakie płyną z nowych unijnych regulacji. I z zaskoczeniem stwierdzam, że na mojej liście jest ponad 20 różnych typów greenwashingu. To dość szeroki zestaw, niektóre zjawiska się przenikają, inne trudno przypisać wyłącznie do jednej kategorii. Oto one!

 

Mów prawdę (dotyczy zgodności z prawdą)

1. Jawne kłamstwo (grzech łgarstwa) – twierdzenie fałszywe lub wymyślone, np. przypisywanie sobie certyfikatów, nieprawdziwe informacje o składzie i właściwościach produktów.

Przykładem tego typu greenwashingu może być zaniżanie poziomu emisji podczas testów emisyjności pojazdu, pozyskiwanie certyfikatów na drewno, które pochodziło z nielegalnych źródeł czy opisywanie płynu do mycia szyb określeniem nietoksyczny, mimo że zawierał składniki szkodliwe dla ludzi i środowiska.

Mów jasno i zrozumiale, precyzuj zakres twierdzeń i nie stosuj mglistych sugestii (dotyczy zakazu ogólnych twierdzeń i określania zakresu)

2. Pustosłowie (brak jasności, brak precyzji) – twierdzenia słabo zdefiniowane, niejednoznaczne, o szerokim znaczeniu i źle zrozumiane konsumenta, takie jak bio, eko, przyjazny naturze, zielony, ekologiczny, naturalny, organiczny i podobne.

W ostatnim czasie kilka firm z branży odzieżowej zostało zobowiązanych do usunięcia wieloznacznych i mało precyzyjnych ikonek oraz słów takich jak „sustainable”, „conscious”, „świadomy wybór” itp. Oznaczenia te nie odsyłały bowiem do opisu korzyści środowiskowych wynikających ze stosowania danego produktu. Klient nie do końca je rozumiał, nie potrafił też ocenić, jaki rzeczywisty wpływ na środowisko ma dana cecha produktu. Takich problematycznych określeń jest całe mnóstwo. Klient może np. zakładać, że produkt biodegradowalny lub naturalny to z definicji dobry produkt. A przecież naturalne są uran i rtęć, którymi nikt nie chce się nacierać.

Co ważne, ogólne twierdzenia będą teraz bezwzględnie zakazane (a najlepiej przyjąć, że już są zakazane). Powinien im towarzyszyć albo dowód doskonałej efektywności środowiskowej, np. EcoLabel lub ISO 14024, albo specyfikacja wraz z uzasadnieniem. Jeśli twierdzimy, że 100% energii wykorzystanej przy produkcji opakowań pochodzi z odnawialnych źródeł, potrzebne są dowody na to twierdzenie.

3. Samocertyfikacja (ekologiczne etykiety) – oznaczenia sugerujące, że firma/produkt uczestniczy w systemie certyfikacyjnym i uzyskała wyróżnienie / znak jakości.

To niezwykle rozpowszechniona forma greenwashingu. Etykiety zamieszczane na produktach zwierają wiele mylących oznaczeń i deklaracji, a także sugestie, że firma uzyskała specjalny tytuł, przechodząc długą i skomplikowaną certyfikację. Można tam wpisać np. że opakowanie pochodzi w 100% z plastiku oceanicznego, choć pozyskany do niego plastik nawet nie leżał nad oceanem. Zdarza się, że takim „znaczkom” i „stempelkom” towarzyszy jakiś wewnętrzny system oceny produktu, częściej jednak takie oznaczenie w żaden sposób nie wiąże się z rzeczywistym działaniem firmy. Po prostu grafik sam zaprojektował symbol lub kupił gotowiec w banku zdjęć. Wraz z wprowadzeniem nowych przepisów będzie można stosować wyłącznie etykiety oparte na zewnętrznym systemie certyfikacji lub ustanowione przez władze publiczne.

4. Rozciąganie (niejasny zakres) – brak jasności, czy twierdzenie dotyczy etapu produkcji czy użytkowania, czy produktu, czy opakowania, czy firmy czy jej oferty.

Przykładem na rozciąganie może być stwierdzenie „niskoemisyjny samochód”. Klient rozumie je jako niskoemisyjną jazdę, a producent jako niskoemisyjny proces produkcji samochodu. W kategorii „niejasny zakres” mieści się też butelka pochodząca „w 100% z recyklingu”, na opakowaniu której dopisano, że recykling jednak nie dotyczy nakrętki. To w 100%, czy bez nakrętki?

5. Pars pro toto (część za całość) – ogłaszanie sukcesu na podstawie jednego działania o niewielkim znaczeniu dla całego portfela / produktu / firmy.

Tutaj przykład ma charakter niemal filozoficzny. Czy główny gracz na rynku OZE może być równocześnie największym wytwórcą energii z węgla? A jeśli firma ta dokonała w danym roku największej kwotowo inwestycji w OZE w całym kraju? Ale inwestycja ta to jedynie 2% portfela tej firmy. A resztę portfela stanowi energia z węgla. Czy taka firma może być „polskim liderem OZE”?

6. Żargon i pojęcia naukowe.

To rodzaj pustosłowia, który tak jak pustosłowie jest niezrozumiały dla przeciętnego odbiorcy (wspomniana biodegradowalność, naturalność, związki hormonalne, GMO itd.)

7. Sugestie i symbole – w postaci barw, obrazu, dźwięku a nawet tekstury.

Przykładem może być stosowanie kolorów takich jak zieleń, brąz, błękit, zwłaszcza nagła zmiana upodobań kolorystycznych, a także przywoływanie motywu drzew, wody i szeroko rozumianej natury (dźwięk wodospadu), czy stosowanie opakowań przypominających papier (które nota bene często zawierają plastik).

Uwaga, takie działania niekoniecznie będą podlegać pod dyrektywę Green Claims, bo ta dotyczy wyraźnych twierdzeń środowiskowych (czyli w formie tekstowej lub znaku jakości). Ale ustawodawca zaznacza, że ogólne twierdzenia, czyli wszystkie bio, eko itd., zakazane w każdych okolicznościach, mogą być połączone z dorozumianymi oświadczeniami takimi jak kolory lub obrazy. Ponadto warto mieć na uwadze, że nawet jeśli działanie nie będzie objęte dyrektywą, może się spotkać z krytyką organizacji konsumenckich czy aktywistów.

Bio, eco, organic – etykiety i symbole; fot. flexo-graphics, dw.com/en

Opieraj się na dowodach, wyliczeniach i całym LCA (dotyczy oceny twierdzenia przed jego upublicznieniem, bazowania na dowodach i odniesienia do pełnego cyklu życia produktu)

8. Brak dowodów i weryfikacji – brak wyliczeń i naukowego konsensusu; deklaracje, które nie są poparte łatwo dostępnymi informacjami, które nie powstały na podstawie obliczeń i nie zostały zweryfikowane.

Jeśli uważamy, że coś jest ekologiczne, powinniśmy wykazać, jak do tego doszliśmy, mieć dowody, analizy, fakty i liczby, np. o ile nasz produkt ma niższe emisje i względem czego, w jakim stopniu nadaje się do recyklingu itp. Co istotne, w danej kwestii powinien panować naukowy consensus (a nie ma go np. w przypadku recyklingu plastiku).

Niezwykle ważnym obowiązkiem – który wynika ze wspomnianych dyrektyw i jest absolutną nowością – jest konieczność zebrania dowodów przed rozpoczęciem komunikacji, a także poddanie się kontroli niezależnego weryfikatora (każde państwo unijne będzie u siebie powoływać taką instytucję).

Jako przykład braku dowodów może posłużyć płyn do prania, którego reklama została w UK zdjęta z anteny, gdyż producent nie potrafił wykazać, w jaki sposób produkt ten jest „milszy dla planety”. Choć tak twierdził.

Jeśli mowa o braku dowodów, na szczególną uwagę zasługują komunikaty i deklaracje dotyczące przyszłych działań firmy, np. terminu osiągnięcia zeroemisyjności. Niezgodny z dyrektywą będzie plan net-zero, jeśli firma nie zbadała nawet scope 3, wyliczenia opiera na analizach działania zaledwie 20% swojej sieci sprzedaży i na dodatek nie współpracuje z dostawcami. Oświadczenia środowiskowe dotyczące przyszłych efektów działalności powinny być oparte na jasnych, obiektywnych, dostępnych publicznie i weryfikowalnych zobowiązaniach, przekładających się na szczegółowy, realistyczny plan implementacji, który to plan obejmuje mierzalne, określone w czasie cele i zasoby i jest regularnie weryfikowany przez weryfikatora, z ustaleniami dostępnymi dla klientów (wiele wskazówek zawiera dokument „Integrity Matters”, ONZ, 2022). Takie wymogi mają wyeliminować deklaracje, które zostały rzucone niczym słowa na wietrze, a ich autorzy nie zastanowili się zbyt dokładnie, w jaki sposób chcą osiągnąć cel.

9. Brak zgodności z całym LCA (Life Cycle Assessment) – niezbadany cały cykl życia produktu, niezbadany wpływ firmy, ślad środowiskowy / węglowy itd.

Grzech ten często występuje łącznie z brakiem dowodów. Popełniają go m.in. firmy, które twierdzą, że mają zeroemisyjny produkt/usługę, np. mleko, dostawy itp. Choć nie zbadały śladu środowiskowego z uwzględnieniem wszystkich etapów życia produktu (jak powstaje, jak jest transportowany, sprzedawany, używany i utylizowany). Firmy te swoje twierdzenia o neutralności klimatycznej czy zeroemisyjności opierają nie na redukcji emisji, a na ich kompensacji. Nie dysponują też danymi od dostawców i nie współpracują z nimi w celu ograniczenia negatywnego wpływu.

10. Brak przejrzystości dot. kompensacji – pokazywanie neutralności jedynie na podstawie kompensacji emisji gazów cieplarnianych (brak wystarczających działań redukcyjnych, łączenie w komunikacji kompensacji z redukcją).

Działanie to łączy się z poprzednim. Opisane w literaturze przypadki dotyczyły m.in. linii lotniczych, sieci handlowych i producentów żywności.

Mów o rzeczach istotnych, zgodnie z całym wpływem produktu / firmy (dotyczy zasady istotności)

11. Przekierowanie uwagi – akcentowanie kwestii drugorzędnych i odwracanie uwagi od zasadniczego, negatywnego wpływu firmy / produktu.

12. Pominięcie – twierdzenia , w których brakuje informacji niezbędnych do oceny istotności, rzeczywistego wpływu na środowisko jakiegoś działania / produktu.

Zjawiska opisane w punktach 11-12 często występują łącznie. Na tym polu przoduje sektor paliwowy i najwięksi producenci plastiku. Jedna z firm zorganizowała na przykład ogromną kampanię z udziałem influencerów, którzy mieli odbyć niskoemisyjną podróż przez USA. Kampania pozycjonowała tę firmę jako przejętą klimatem, nie wspominając, że firma ta jest równocześnie jednym z 10 największych emitentów CO2 na świecie. Innym przykładem braku istotności i braku właściwych proporcji są deklaracje na temat butelek, które w 100% nadają się do recyklingu. Według wielu organizacji, m.in. Client Earth, 100-procentowy recykling nie jest technologicznie możliwy. A deklaracje o 100-procentowym recyklingu sprawiają wrażenie, że jest on receptą na kryzys związany z tworzywami sztucznymi i odwracają uwagę od rzeczywistej potrzeby – redukcji plastiku.

Kuriozalnym wręcz przykładem przekierowania uwagi, zaburzenia skali i pomijania własnego negatywnego wpływu jest metka pochodząca w 100% z recyklingu. Widziałam taką. Jakie znaczenie ma metka wobec całego swetra? Liczy się cały wpływ, emisje, zużyta woda, prąd, ilość wygenerowanych ścieków. Dopóki takie informacje nie są podane jasno i transparentnie, trudno mówić o „przyjazności” czy zrównoważeniu; a tym bardziej trudno, jeśli w modelu firmy co do zasady dominują produkty szkodliwe dla środowiska.

13. Zrzucanie odpowiedzialności (greenshifting) – sugerowanie przez firmę, że wina za globalne ocieplenie / zanieczyszczenie plastikiem itd. leży po stronie konsumenta.

To praktyka, której osobiście bardzo nie lubię, bo z premedytacją wpędza konsumenta w poczucie winy. Jeden z koncernów paliwowych (znowu paliwa!) spytał klientów, co mogą zrobić, by ograniczyć swoje emisje. Koncern nie musiał długo czekać na ostrą odpowiedź kandydatki do kongresu. Z kolei w Polsce jakiś czas temu jeden z największych producentów plastikowych śmieci wysłał do influencerów puste butelki, by nauczyć ich segregowania odpadów. Rozlała się fala krytyki, a o tonie wypowiedzi może świadczyć jeden z nagłówków:  „mamy murowanego kandydata na marketingowego dzbana roku”.

Swoją drogą, czy wiecie, że termin „ślad węglowy” stworzyła agencja PR? Niektórzy twierdzą, że właśnie po to, by nawiązać do człowieka (wszak to żywe istoty zostawiają ślad) i sugerować odpowiedzialność na poziomie indywidualnym.

14. Mniejsze zło – twierdzenie prawdziwe dla jakiejś kategorii produktowej, które odwraca uwagę od większego negatywnego wpływu całej tej kategorii.

Klasycznym przykładem dla tej kategorii są e-papierosy, które generalnie mają negatywny wpływ na człowieka.

15. Odwrócone proporcje – wydawanie większych środków na samo promowanie organizacji / produktu jako ekologicznych niż na rzeczywiste zaangażowanie i systemowe zmiany.

Z tą praktyką mamy do czynienia wtedy, gdy firma 10% budżetu wydaje na zasadzenie łąki czy lasu, a 90% na nagłośnienie tej akcji.

Neutralność oparta jedynie na kompensacjach; fot. Eiliv Aceron, unsplash

Mów o tym, co jest rzeczywistym wyróżnikiem, wykracza poza wymogi i standardy rynkowe (dotyczy stosowania tylko rzeczywistych wyróżników)

16. Brak wyróżnika (nieistotność) – informacje zgodne z prawdą, ale prezentujące coś, co jest wymagane przez prawo dla danej kategorii produktów lub stanowi powszechną praktykę.

Do tego rodzaju greenwashingu zaliczymy powoływanie się na segregację odpadów lub na brak jakiejś zakazanej substancji, np. plastikowych słomek, parabenów czy glutenu. Jeden z australijskich supermarketów chwalił się na przykład, że jego masło i wołowina pochodzą od zwierząt karmionych trawą, co nie było niczym wyjątkowym, bo cała wołowina i jagnięcina w kraju pochodziły od zwierząt karmionych trawą.

Plastik – jeden z najpopularniejszych tematów greenwashingu; fot. Anna Shvets, Pexels

Nie mów o zrównoważoności, jeśli wyrządzasz szkody (dotyczy niewyrządzania szkód)

17. Powodowanie szkód – akcentowanie pozytywnych aspektów, zmian i innowacji w stronę równoważności, gdy zmiany te powodują pogorszenie w innym aspekcie środowiskowym.

Podręcznikowym przykładem może być skupienie na tym, że produkt powstaje ze zrównoważonych upraw, jeśli jednocześnie wymaga większego zużycia wody i wybielaczy. Albo ogłaszanie innowacyjności w dziedzinie ekologii, gdy pracownicy mają do czynienia z toksycznymi substancjami (a firma robi przekręty podatkowe). Ostatnio z krytyką spotkały się opakowania uzupełniające wielokrotnego użytku, jakie wdrożył jeden z producentów chemii domowej. Wnikliwi obserwatorzy wyśledzili, że opakowanie uzupełniające zawiera tylko nieco więcej produktu niż jedną butelkę produktu, a na dodatek w przeciwieństwie do butelki „właściwej” ta nowa nawet częściowo nie nadaje się do recyklingu (bo nie jest wykonana z powszechnie używanego HDPE / PET).

Nie zaciemniaj obrazu na poziomie zarządczym (praktyki zarządcze pochodzą z raportu „Hydra Greenwashingu”, Planet Tracker, 2023 )

18. Ukrycie w tłumie (greencrowding) – pozorowanie działań przez ambitne cele i polityki.

Przykładem są firmy, które ogłaszają ambitne cele, publikują polityki pełne liczb, przystępują do stowarzyszeń (lub wręcz je zakładają), a de facto nie osiągają żadnych efektów środowiskowych i lobbują za opóźnieniem rozwiązań korzystnych dla środowiska.

19. Rozmywanie (greenrinsing) – regularna zmiana celów ESG, zanim zostaną one zrealizowane.

Jedna z firm wymieniana jako przykład rozmywania deklarowała w kolejnych latach co następuje: że 25% stosowanych przez nią butelek na żywność będzie pochodzić z recyklingu, następnie, zanim zrealizowała ten cel, że jednak 20% wszystkich butelek będzie z recyklingu, a potem, że zamierza stosować 50% rycyklatów we wszystkich swoich opakowaniach. Jak porównać te cele i poziom ambicji, i jak ocenić postępy?

20. Wyciszanie (greenhushing) – unikanie komunikowania zrównoważonych działań i osiągnięć, by uniknąć kontroli inwestorów / opinii publicznej lub oskarżeń o greenwashing.

Przykładem może być ukrywanie kompetencji zarządu w zakresie ESG, ukrywanie osiągnięć firmy na tym polu, czy wreszcie obniżanie klasyfikacji funduszy, by nie podlegały restrykcyjnej kontroli (np. według SFDR – z art. 91 do art. 82). W tym punkcie można by się pokusić o rodzaje praktyk greenwashingowych właściwych dla instytucji finansowych. Bo to osobna historia, która jednak nie zmieści się w tym – i tak już zbyt długim – tekście.

 

I na koniec: mów tylko o tym, co rozumiesz i sprawdziłeś_aś

21. Niedokładność / nieuwaga / niezrozumienie / stosowanie „copy paste” (wstaw dowolne)

Moim skromnym zdaniem wiele nadużyć greenwashingowych powstaje z powodu niezrozumienia i niewiedzy nadawców komunikatu. Zwłaszcza jeśli nie rozróżnia on_ona neutralności węglowej od klimatycznej, nie wie, co to scope 3 ani czym są kompensacje i jak się mają do redukcji. Nie jest to oczywiście usprawiedliwienie, bo za produkt i jego komunikację odpowiada przedsiębiorca, ale warto mieć ten wątek na uwadze.

Przykładem niezrozumienia i zgubnego stosowania „copy paste” może być namawianie do zbierania zakrętek, tylko dlatego, że kiedyś takie zachowanie było promowane – bez wiedzy o obecnym systemie recyklingu materiałów. Albo skopiowanie informacji o  biodegradowalnych torebkach do herbaty z rynku, na którym rzeczywiście są one biodegradowalne i przeniesienie go na rynek, gdzie nie ma kompostowni i torebki biodegradowalne już nie są.

 

Zerwij z nawykami – przygotuj się na rewolucję!

I tutaj mój apel o rozwagę i podejście do swoich „zielonych” komunikatów zupełnie na nowo. Fakt, że przez ostatnie kilka lat coś nazywane było ekologicznym, wcale nie znaczy, że nadal możemy używać tego określenia.

Warto zrobić audyt naszej dotychczasowej komunikacji na temat środowiska, poznać produkty, zastanowić się nad znaczeniem słów (m.in. przyjazny, neutralny, a może mniej szkodzi?), zdobyć dowody, argumenty i wyliczenia. Innymi słowy – wyrzucić przyzwyczajenia do kosza i zerwać z ekościemą.

Zupełnie nowe i być może zaskakujące są dwie kwestie, które wynikają z nowych przepisów i nawet nie pojawiają się w greenwashingowych raportach:

  • Nie można mówić o tematach środowiskowych bez wcześniejszego zgromadzenia dowodów i własnej, samodzielnej weryfikacji danego twierdzenia, która to weryfikacja powinna obejmować m.in. ustalenie zakresu twierdzenia, wpływu na środowisko w całym cyklu życia produktu, istotności dla danego produktu, korzyści wykraczających poza wymogi, niewyrządzanie szkód, przejrzystość w zakresie kompensacji i odpowiednie podstawy obliczeń.
  • Nie można mówić o tematach środowiskowych bez zewnętrznego weryfikatora (państwa, wraz z wdrożeniem Green Claims mają powołać taką jednostkę).

Temat greenwashingu nie ucichnie. Czeka nas coraz większa kontrola regulatorów, instytucji finansowych, inwestorów, klientów. Ale jeśli mamy osiągnięcia – traktujmy je jako przewagi rynkowe. Chwalmy się nimi i zachęcajmy innych do pozytywnej zmiany. Byle z głową.

 

—-

Tytułowy kolaż składa się z fot. Angela Compagnone, The Nix Company, Artturi Jalli, Zbynek Burival – Unsplash

[1] Directive on Empowering Consumers for the Green Transition (wzmocnienie pozycji konsumentów w procesie transformacji ekologicznej przez lepsze informowanie i lepszą ochronę przed nieuczciwymi praktykami) to aktualizacja 2 dyrektyw dotyczących: praw konsumenta (2011/83/EU) oraz nieuczciwych praktyk handlowych (2005/29/EU). Finalny akt został podpisany 28.02.24, a 6.03.24 znalazł się w Dzienniku Urzędowym UE. I od tego czasu państwa członkowskie mają 2 lata na przeniesienie go do prawa krajowego.

Green Claims Directive (dyrektywa w sprawie uzasadniania wyraźnych oświadczeń środowiskowych i informowania o nich) uzupełnia i doszczegóławia dyrektywę „Empowering Consumers”. 11.03.24 r. GCD przeszła pierwsze czytanie w Parlamencie Europejskim – a jej finalny tekst zostanie przyjęty po unijnych wyborach.

[2] Mowa o ustawach o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym.

 

Chcesz poznać moją ofertę?

Zapraszam, skontaktuj się.